Jesień jest zdecydowanie najlepszą porą do odwiedzania królowej polskich jezior. Hańcza mieni się wtedy wspaniałymi, królewskimi barwami złota, bursztynu, stonowanej zieleni i ciemnej czerwieni. Lasy i pagórki otaczające jezioro stanowią wspaniałą szatę dla naszej arystokratki. My jak zwykle korzystamy z najlepszego punktu do smakowania tych widoków, czyli Domu Gościnnego nad Hańczą położonego w miejscowości Mierkinie. Dlaczego akurat tam? Dokładnie na przeciwko trzech najbardziej znanych parkingów dla nurków, całej infrastruktury i wszystkich baz obsługi nurków skupionych w Błaskowiźnie po drugiej stronie jeziora?
Polecono mi to miejsce dawno temu, kiedy głównie korzystałem z bazy noclegowej i nurkowej w Błaskowiźnie, ale byłem już nieco wymęczony imprezowym stylem gromad nurków, którzy zjeżdżali na weekendy. Szukałem miejsca cichego i kameralnego. Dom Gościnny trafia w to pole idealnie. Samotny dom stojący na wzgórzu, może niezbyt obszerny, ba – lekko ciasny. Jednak z klimatem, z kominkiem, przy którym można ogrzać się siedząc na wygodnym fotelu, z przytulną jadalnią, gdzie toczy się wieczorne życie towarzyskie gości. Klimat – wielokrotnie już to powtarzałem – rodzinnego schroniska w jakiejś głuszy rezerwatu, w górach. Do tego widok z pagóra. Cała Hańcza i okalające ją lasy są na wyciągnięcie ręki, a przy sprzyjającej pogodzie można te widoki kontemplować rozpartym na leżaku, albo przy ławie, na której stoją dymiące kubki z kawą, herbatą. Człowiek wytacza się z domku najedzony jak bąk, bo gospodyni, Małgosia suwalskim zwyczajem nie szczędzi wysiłków by dokarmić każdego, jeszcze ma na talerzu na deser kawałek jakiegoś pysznego ciasta. Siada, siorbie gorący napój, dopycha się ciastkiem i wciąga widoki.
Pod wodą też w jesień można trafić w najlepszy moment. Bardzo dobra widoczność, wciąż przyzwoite temperatury wody przy powierzchni i wciąż bogate życie podwodne. W tym roku wyraźnie raki opanowały zbiornik i jest ich zwyczajnie zatrzęsienie, choć niestety w tym gronie nasz szlachetny polski rak jest raczej w mniejszości. Na nocnym nurkowaniu nie trudno spotkać miętusy, na płytszych wodach często kręcą się szczupaki i inne jeziorowe klasyki. Jeżeli uda się wam zanurkować od drugiej strony jeziora, przy Mierkinie, znajdziecie tam kolejne ścianki, garby iłowe podziurawione jamkami zamieszkanymi przez raki i kilka nowych (dla większości przyjezdnych nurków) dłubanek. Jedną można znaleźć już na czternastu metrach przy plaży obok Domu Gościnnego.
Szczególnie polecam wyprawę łódką. Gospodarze chętnie proponują przepłynięcie z nurkami na mniej znane braci nurkowej miejsca nurkowe. Jest to szczególnie ekscytująca przygoda dla początkujących nurków jak i doskonałe uatrakcyjnienie nurkowań z kursu Advanced Open Water Diver.
Nie zapomnijmy pomyśleć o nienurkowych przyjemnościach, okolice Hańczy doskonale nadają się na rowerowe wycieczki dla trochę bardziej ambitnych cyklistów (cały czas z górki, albo pod górkę). Do tego wiele wspaniałych szlaków pieszych – szczególnie polecam spacer na Turtul. Podjeżdżamy samochodem na parking przy głównej szosie, zostawiamy samochód, maszerujemy do starego młyna nad bardzo obrazkowym jeziorkiem. Stąd wspinamy się na szczyt Turtula i podziwiamy panoramę okolicy.
Będąc w okolicy warto wybrać się rowerem albo samochodem do Stańczyków, na słynne poniemieckie wiadukty. Można też zaliczyć lokalną atrakcję – miejsce styku trzech granic: polskiej, rosyjskiej i litewskiej.